Piękna gra z bardzo ładną muzyką. Idealna na odprężenie i odetchnięcie od wymagających gier. 100% wbija się bardzo łatwo daje myślę dobre 3/10. Ci co są po to wiedzą, że gra ma "multi". Można spotkać drugiego gracza i za pomocą krótkich i długich sygnałów komunikować się z nim. Wspomnę co mnie spotkało, próbując zaliczyć pucharek Towarzysz (Ukończ grę z tym samym partnerem, towarzyszącym Ci przez większość podróży i wróć do początku.). Także spoilery poniżej.

Najpierw próbowałem zaliczyć to na ostatniej misji, ale po zaliczeniu tego etapu z partnerem i braku pucharka na końcu stwierdziłem, że pewniejsze będzie zaliczyć to od szóstej misji, czyli w tej z wieżą. Ja w białej szacie czekam na kompa, a było ich wielu. Niestety, nie wszyscy chcieli kontynuować ze mną podróż, aż do końca. Więc kiedy zostawałem sam, wracałem na sam dół wieży i czekałem na tego właściwego, aż w końcu się zjawił. Razem etap po etapie zalewaliśmy wieże, pokazywałem mu wszystkie sekrety na naszej drodze. Nawet po zalaniu wieży zeszliśmy na sam jej dół, aby pokazać mu tajemnicze stworzenie, gdzie podziękował mi głośnym i długim dźwiękiem.

Po wieży nadszedł czas trudnej wspinaczki. Razem w krok, w krok wspinaliśmy się ku górze i nie były nam straszne żadne podmuchy wiatru. Kiedy byliśmy tak mniej więcej w połowie drogi, na moście, którym był szal. Stała się tragedia. Mój kompan spadł. Ja nie wiedząc co robić oraz myśląc, że nie znajdę już takiego dobrego partnera... wskoczyłem za nim w dół. Znaleźliśmy się na samym początku naszej wspinaczki. Widząc mnie na dole musiał ogromnie się ucieszyć, ponieważ wydawał krótkie i szybkie dźwięki. No nic czekała nas ponowna wspinaczka. Kiedy nadrobiliśmy straconą drogę i minęliśmy "mostowy szal", stała się kolejna tragedia. Dopadł mnie latający wąż, który rozerwał mój wspaniały długi szal. Przez niego straciłem na siłach i mój kompan widząc to stanął przede mną i ciągnął mnie ku górze. Kiedy obaj straciliśmy na siłach i padliśmy na śniegu, lecz stało się coś wspaniałego.

Obudziliśmy się pośród chmur, gdzie energia gór pozwalała nam latać. Było pięknie i wspaniale, aż się... zgubiliśmy. Rozglądałem się na wszystkie boki, w górę oraz dół, nie ma go, aż nagle słyszę go. Słabo, ale to on, wydawał długie dźwięki. Nie myśląc długo zacząłem lecieć w ich kierunku, które im bliżej, były coraz głośniejsze, aż go w końcu ujrzałem. Szybkich i krótkich dźwięków radości było co nie miara. Kiedy wylądowaliśmy przed szczeliną i ruszyłem w jej kierunku mój kompan stanął. Zmartwiłem się, ponieważ do szczeliny dzieliła nas ostatnia prosta, a on nic nie reaguje. Poruszył się. Ale nie w tym kierunku co szczelina. Zaczął się kręcić, biegać wokół mnie. Dopiero po kilku sekundach, zauważyłem wydeptane przez niego.... serduszko . Nawet nie wiecie, jaki uśmiech na twarzy miałem widząc to. Kiedy mu podziękowałem kilkoma głośnymi i krótkimi dźwiękami. Razem ruszyliśmy ku szczelinie, ku końca naszej podróży.

Jak widzicie, tym miłym akcentem, dla mnie gra jest piękna i na pewno jej nie zapomnę. I jeśli przeczytał to ktoś, kto jeszcze w nią nie zagrał to polecam bardzo. Może i Ty będziesz miał co opowiadać, co się wydarzyło podczas Twojej podróży.