Dźwięcząca platyna #257

Nareszcie zakończyłem tą żmudną przygodę z wbijaniem trofeów w najnowszym Carmageddonie. Niestety gra jest raczej licha. Pominę już brzydką grafikę otoczenia. Samochody jeszcze dają radę, ale reszta... W dodatku tekstury lubią sią doczytywać z opóźnieniem, a loadingi do najkrótszych nie należą. Zaznaczę, że nie mam sentymentu do tej serii, bo nigdy nie miałem okazji zapoznać się z kultowymi poprzednikami. Niestety bardzo szybko zacząłem się nudzić. Początek był względnie ok. Rozjeżdżanie wszystkiego, rozwalanie samochodów itd fajna sprawa. Ale w zasadzie na tym się kończy. Kilka mapek i w kółko to samo. Można rzec: Ale czego oczekujesz od gry samochodowej w tym stylu? W zasadzie tego, aby mnie bawiła, a w tym wypadku znużenie i zmęczenie materiału następowało bardzo szybko. Nieprzyjazny był też model jazdy. Wozy bardzo lubią się ślizgać, przewracać i strasznie to wkurza. Pojazdów jest dużo i to na plus. Podobnie jak modele zniszczeń. Rozpadają się pięknie na kawałki, miażdżą, przecinają na pół itd. Szkoda, że jednak duża część pojazdów jest bezużyteczna. Ja korzystałem tylko z trójki wozów. Podstawowego do jazdy, bo miał najprzyjemniejszy model sterowania, oraz przyzwoite osiągi. Monstera z wiertłem na masce, bo też dobrze się prowadził i ładnie niszczył przeciwników. Oraz elektrycznego, który mimo, ze ślizgał się mocno jako jedyny miał sens (bo raził prądem pobliskich przechodniów) w wyzwaniach w stylu: przejedź wszystkich na mapie (po 400-600 ludków). Pozostałe całkowicie olałem, bo jak zobaczyłem model jazdy zrezygnowałem z prób zmiany wehikułów. Zdecydowanie w grze zabrakło jakiegoś pomysłu, aby była bardziej dzisiejsza. Taki stary model rozgrywki się nie sprawdza w obecnych czasach.

Trudność dałbym 6/10. Trochę zawyżyłem ze względu, że jest to bardzo nudne zajęcie i bez jednoczesnego słuchania różnych materiałów na YouTube bym chyba usnął. Zaparłem się i ogarnąłem wszystko, bo nie lubię zostawiać niedokończonych gier. Do trofeów online konieczna jest ustawka, bo nie znajdziemy nikogo ot tak. Tu pozdrawiam zyg10 z którym ogarnęliśmy całość względnie szybko. W zasadzie to tylko dlatego skołowałem tą produkcję, aby pomóc wbić te trofki i przy okazji zagrać, gdyż mało na rynku takich destrukcyjnych samochodówek. Multi to jednak kropla w morzu czasu jaki należy poświecić w zdobywaniu tu platynki. Na każdej z 16 map Carma Mision musimy trzy razy zaliczyć grę na sposoby: pokonanie wszystkich przeciwników (najzabawniejszy patent), ukończenie wymaganej liczby okrążeń (łatwe i dość szybkie) oraz nieszczęsne ubicie wszystkich żyjących tu stworzeń (sporo nudnego uganiania się). Ta ostatnia opcja jest najgorsza bo uganianie się za 400-600 przechodniami nie należy do rzeczy zabawnych. W dodatku trzeba wszystkich znaleźć i do tego potrzebne jest ulepszenie, które pokaże nam wszystkich na mapie. Bez tego nie da rady. Owe ulepszenie lubi być jednak schowane gdzieś w niedostępnym miejscu, gdzie trzeba się trochę namęczyć, aby się dostać. Do tego wyzwanie sens ma jedynie elektryczny pojazd zdobywany pod koniec gry, jeśli zezłomujemy prowadzącego go przeciwnika. Innymi w ogóle nie widzę sensu, aby to wykonywać. Kolejnym wkurzającym pucharkiem jest znalezienie 55 tzw. Smelly Bushes. Te to dopiero potrafią być ukryte w wkurzających miejscach. Trzeba próbować tam doskakiwać korzystając z ulepszeń podskoków kangura oraz czasem bańki unoszącej nas w powietrzu. Problem w tym, że często wymaga to kilka prób i szczęścia w lądowaniu, a w przypadku porażki musimy gdzieś po mapie szukać tych ulepszeń, a często jest to uciążliwe. Można też je zakupić za zdobyte w danej rozgrywce punkty, ale jest to bardzo drogi interes i zwyczajnie nie wystarcza niejednokrotnie na to. Reszta trofeów jest już do ogarnięcia i wiąże się z konkretnymi trybami gry.

Gry od siebie nie polecam. Jest niestety nudna i nie potrafi do siebie przyciągnąć na dłużej. Do tego dochodzi biedna warstwa graficzna. Nie wiem jak to wygląda z perspektywy fana, ale ja wolałbym marnować swój czas przy innej, lepszej grze.