W ramach czyszczenia dysku na PS4 i nadrabiania pościąganych gier odpaliłem The Unfinished Swan. I w sumie bawiłem się naprawdę spoko. Fajna mechanika strzelania farbą okraszona przyjemną typowo bajkową historią. Trochę zdziwiony byłem pełną polską wersją, bo się nie spodziewałem. Ale w końcu to ex Sony Mały, bo mały, ale ex. Mogę spokojnie wystawić grze te 7/10. Jest to dobra produkcja. Bez szału, ale warto sprawdzić.

Trofea nie są trudne. Znajdźki jak to znajdźki. Kilka ukrytych bardziej, część można spokojnie wyzbierać. Jeden jednak trofek mnie poddenerwował, a był nim oczywiście Minimalista. Czułem się niczym ślepiec. Najgorsze jest jednak to, że na słuchu też specjalnie polegać nie można, bo nasz bohater wydaje dźwięki poruszania stopami nawet jak stoi przy ścianie. Nie zawsze, ale czasem się tak zdarza. Traciłem przez to orientację w którym miejscu jestem. Nie lubię takich trofków, gdzie gra wymyśla fajną mechanikę i potem każe z niej nie korzystać. Ale udało się za którymś razem i zdobyłem to 100%.