Brodata Platyna #33 Bulletstorm. O tym rewelacyjnym tytule napisane w tym wątku zostało już bardzo dużo i zapewne nie wymyślę niczego odkrywczego. Produkcja polskiego niestety nieistniejącego już pod tą nazwą studia People Can Fly pokazała, że shooter nie musi być po prostu zwykłą strzelanką z jakąś szczątkową fabułą i tak popularnym ostatnio stylem korytarzyka. Adrian Chmielarz wraz z resztą pasjonatów z warszawskiego studia stworzył może nie najlepszego, ale na pewno najbardziej charakterystycznego shootera przeznaczonego na siódmą generację konsol. Bulletstorm oferuje to czego nie ma nigdzie indziej - zajebiście rajcowny system eliminacji przeciwników. Mowa oczywiście o Superstrzałach, których nazwy jak np. Zwieracz, Głębokie Gardło czy Wentyl zapadają na długo w pamięć i mimowolnie wywołują nieopisaną satysfakcję gracza po kolejnym rozbryzganiu przeciwnika o jakiś element otoczenia czy po prostu posłania wroga do piachu poprzez celny strzał w krocze, wcześniej owijając mu głowę łańcuchem z Korbacza i wbijając w powietrze za pomocą Gromu. System ten wymagał stworzenia odjechanych pukawek, której lista może nie specjalnie długa, ale na pewno dopracowana i pozwalająca na niczym nie skrępowaną inwencję twórczą gracza. Podstawową bronią w grze nie jest jak to zwykle w FPS bywa pistolet tylko wypasiony karabin szturmowy, który dodatkowo za zdobyte punkty można ulepszyć zwiększając pojemność magazynków czy wyposażyć zabawkę w alternatywny strzał nazwany tutaj dopalaczem. Każda z dostępnych tutaj pukawek jest możliwa do rozbudowania o wspomniany dopalacz i żadna z nich nie jest do siebie nawet zbliżona. Każda z nich to osobne dzieło sztuki zasługujące na miano majstersztyku przemysłu zbrojeniowego Bulletstorm. Nawet ich nazwy np. Wiertacz czy Korbacz podobnie jak Superstrzały można śmiało nazwać epickimi. Oprócz wspomnianego arsenału do dyspozycji mamy również Smycz, superzdolność żołnierzy z oddziałów Echo dzięki której możemy np. przyciągnąć przeciwnika na spotkanie face to face po czym, np wbić mu wiertło w serce i kopniakiem posłać w przestworza. Jeżeli chodzi o warstwę fabularną to nie jest ona jakoś specjalnie rozbudowana dzięki czemu skupiać można się tylko na zabijaniu i słuchaniu dialogów głównych bohaterów, które nie były pisane na pewno w biurach warszawskiego studia Grafika to już zupełnie inna bajka. Doczytywanie tekstur i chrupnięcia to w tej grze norma i niestety za to spory minus. Gra sporo ucierpiała przez...datę premiery. Pokryła się ona niestety z debiutem flagowego shootera od sony czyli trzeciej części serii Killzone. Wielu graczy zdecydowało się na inwestycję w sprawdzony produkt niż wydać kasę na nowe IP studia, która za największy sukces miała port Gears of War z X360 na PC. Jak wspomniałem na wstępie People Can Fly juz nie istnieje zatem nie ma żadnych szans na seqel a szkoda, bardzo szkoda... Kurde! Gdybym wygrał w totka, obrabował kilka banków po czym ożenił się z Oprah Winfrey następnie dosypał do jej kieliszka z Don Perignon trutki na szczury co z kolei spowodowało by przejęcie bo denatce majątku zainwestował bym w kolejną część i po jej premierze chodziłbym od drzwi do drzwi pukając w nie jak pewni ładnie ubrani panowie oraz panie i wręczał bym kawał genialnego kodu Ehhh dobrze, że w tym kraju przynajmniej marzenia są za darmo....

Kilku słów o pucharkach. Nie są one specjalnie wymagające przynajmniej jeżeli chodzi o kampanie. Inaczej sprawa ma się w trybie wieloosobowym. Zdobycie 50.000 punktów w coop w trybie Anarchii do łatwych z pewnością nie należy, osiągnięcie maksymalnego levelu też szybko nie przychodzi, ale gra jest na tyle miodna, że można jej poświęcić masę czasu. Wykonanie wszystkich superstrzałów w kampanii to sam miód. Platyna na dzień dzisiejszy jest niestety nie osiągalna. Po wyłączeniu usługi GameSpy gra dogorywała jeszcze kilka tygodni. Dzisiaj kicha. Kto nie zagrał - ten trąba

Gra: - pierdyliard / 10, platyna 5/10 (minus za tekstury )

P.S. Thx Master za grę