Zabrzmi jak plagiat, ale podobnie jak u Dzeja, Blur znajduję się w mym osobistym rankingu ścigałek obok Shifta 2 oraz Motorstorma: Pacific Rift. Gra niepozbawiona wad, ale dająca niezaprzeczalne pokłady zabawy. Niesamowite tempo akcji trzyma poziom przez większość czasu spędzonego z cudeńkiem od Bizzare Creations. Zabrakło trochę większej ilości tras czy modeli aut, ale na Boga - ciężko przypomnieć sobie momenty, kiedy Blur nudził, nawet przy długich sesjach. Esencja Arcade'u w najczystej postaci. Dodajmy do tego niepowtarzalną stylistykę i klimat i otrzymamy przepyszną mieszankę na długie godziny. Grając w Blura czułem, że twórcy mieli od początku określony pomysł i konsekwentnie go realizowali. Patent na wykonywanie określonych czynności w danym rozdziale, żeby odblokować bossa daje masę satysfakcji i uruchamia w nas mechanizm wyzwania, który my chłopcy trofeowcy powinniśmy docenić jeszcze bardziej.
Nie chcę nikogo zanudzać, ale wspomnę jeszcze o genialnym multiku. Ojjj chyba to tygryski lubią najbardziej. 16 graczy, pełne lobby, połowa to goście z najwyższym 50 poziomem, a ty na ostatnim łuku uruchamiasz power-upa z trzema elektrycznami polami, w które wpada dwóch j...anych kolesi psujących ci krew przez ostatnie dwa kółka i wskakujesz na podium. Emocje warte przeżycia. Szkoda, że chyba już bezpowrotnie minęły, bo ludzi coraz mniej, a w wielu sesjach znajdziecie wymiataczy kręcacych czasy 10 sekund szybsze na okrążeniu.
Platyna do najłatwiejszych nie należy, ale po opanowaniu kilku mechanizmów rozgrywki staje się prostsza niż na początku można pomyśleć. Komplet złotych odznak, wszystkie bramki w każdym evencie czy odpowiednia ilość fanów w wyścigu stanowi solidne wyzwanie, a doliczając 20-25h w multi otrzymujemy w moim mniemaniu mocne 7/10 w kwestii trudności platyny. Samą grę oceniam na 9/10 i gdzieś głęboko żałuję, że na kontynuację szans nie ma
Podziękowania za wspólne harce na arenie wieloosobowej płyną do Dzeja, Jellona, Jastrzębia i Skiby.
Zakładki