Historię DmC śledziłem od premiery, albo i jeszcze wcześniej. Przeczytałem szereg recenzji tej gry i wiedziałem, że kiedyś zagram. W końcu nadszedł ten dzień i miałem okazję wypróbować wersję ostateczną wydaną na PS4.
Kontrowersyjna zmiana wizerunku Dantego kompletnie mi nie przeszkadza. Postać wygląda świetnie i w zasadzie nowy Syn Spardy jest bardziej męski od białowłosego typka w czerwonym kubraczku…

Największą zaletą nowego Devila jest kapitalny, intuicyjny system walki. Animacje wyprowadzanych ciosów i płynność działania to w tej grze poezja. Po opanowaniu reguł gameplayu rozgrywka sprawia ogromną satysfakcję. Kreatywny gracz z pewnością będzie wyczyniał cuda Danteuszem. Zawsze z zazdrością i jednocześnie podziwem oglądam filmy najlepszych graczy na YT. Balet śmierci z mieczem w dłoni czas zacząć. Twórcy wyraźnie postawili w DmC na walkę w powietrzu, co spisuje się rewelacyjnie. Troszeczkę tego skilla zdążyłem podłapać, ale niestety platyna wpadła dosyć szybko i nie zmusiła mnie do konkretnego szlifowania umiejętności. Najwięcej problemu miałem z rangami SSS w kampanii Dantego. Generalnie jestem jednak zawiedziony kluczem ocen. Nawet jeżeli udawało mi się w końcu ukończyć misję z SSS’ką, to nie odczuwałem satysfakcji. Na przykład w konkretnych miejscach wystarczy tłuc toporem bossa i gra to nagradza. Nie ma w tym finezji i zdecydowanie bardziej wolałem grać po swojemu. 10 misji zaliczonych na SSS to dla mnie najtrudniejsze i najnudniejsze trofeum w podstawce. Trochę umiejętności tutaj potrzeba, ale dla ludzi mających doświadczenie w grach zręcznościowych, to będzie bułka z masłem i kwestia czasu.

To prawda, że twórcy uprościli rozgrywkę i poszli w stronę casuali. Wymiatacze wychowani na wcześniejszych odsłonach prawdopodobnie będą tutaj ziewali. Chociaż dla nich w edycji definitive przygotowano „tryb hardcoru” i „tryb turbo”. Pierwszy z nich znacząco utrudnia wbicie wysokiej rangi stylu, a drugi przyspiesza tempo i tak szybkiej rozgrywki. Także jeżeli ktoś szuka wyzwania, to z tymi modyfikatorami je znajdzie. Ja tych bajerów w zasadzie nie testowałem, bo nie odczuwałem takiej potrzeby. Mi podstawowa forma gameplayu pasowała.

Nie podoba mi się natomiast „kolorowy” świat w tej grze. Muszę jednak przyznać, że ta kreacja jest charakterystyczna i zapada w pamięć. Wykręcony, karykaturalny, demoniczny wymiar Limbo jest czymś wyjątkowym i za jego stworzenie należą się twórcom brawa.
Bossowie i ogólnie bestiariusz również raczej na minus.
 
Podobał mi się tylko pierwszy szefol z wesołego miasteczka. Za to walka z pewnym „bobasem” jest tak psychodeliczna, że się źle robi. To samo szefol w studiu telewizyjnym.
Gra świateł jest w tych miejscach przesadzona i niesmaczna. Nie znalazłem w tej grze magii tak charakterystycznej dla Devili 1 i 3. Zresztą nie powinienem tych gier porównywać, bo DmC jest rebootem z zupełnie innym pomysłem na siebie.

Kampania Vergila to miły dodatek, który mnie jednak nie porwał. Zdecydowanie bardziej wolałem grać postacią Dantego. System walki złego brata jest inny, oparty bardzo często na błyskawicznej teleportacji. Jakoś tego jednak nie czułem. Brakowało mi tutaj płynności i bajecznego żonglowania broniami, które zachwycają w podstawce. Trofea w „Upadku Vergila” pękają bardzo szybko. Za szybko – gracz nie zgłębi systemu walki, nie wyrobi skilla, obróci się na pięcie i będzie po wszystkim. A później brakuje jednak motywacji do kolejnych sesji.

Grę uważam za bardzo dobrą głównie ze względu na combat system – to jest zrobione doprawdy rewelacyjnie i wszystkie „god of wary” mogą się schować. I byłbym zapomniał: audio również jest kapitalne i skutecznie zagrzewa do walki z hordami demonów. Reszta elementów wypada średnio/poprawnie.
Ocena trudności platyny 6/10. Za jednym zamachem tego nie zrobisz. Są znajdźki, dlatego bez niewygodnego grania z filmikami się nie obejdzie. Wymagany również skill bo trzeba się postarać o 10 ocen SSS w kampanii Dantego.