Wkraczam w pełnoletniość za sprawą #18

Platynowanie LittleBIGPlanet 3 jest irytujące ze względu na konieczność przejścia wszystkich 20 plansz głównych w kooperacji. Z graczem, który zna wszystkie levele i ma zaliczony pucharek „Pierwszy zawadiaka” zaliczenie kooperacji nie jest żadnym problemem. Tu podziękowania dla usera Marek_eM, z którym dosłownie przebiegłem całą grę w co-opie i to dwa razy. Marek to bardzo mocny gracz, który nawet pod koniec gry wymiatał jak Tommy Lee Jones w Ściganym. Trzeba w tym miejscu jeszcze wyraźnie napisać, że kiedy grasz w kooperacji to zaliczenie planszy idzie tylko na hosta (czyli przywódcę drużyny). Jest to przebeznadziejne rozwiązanie i chwyt poniżej pasa ze strony twórców. Już 10 razy powinno być to poprawione w patchu. Efekt jest taki, że jeżeli obu zawodnikom zależy na platynie, to kooperację trzeba przechodzić 2 razy – najpierw zaliczając plansze na konto pierwszego gracza, a później na drugiego.

Powyższa zasada dotyczy również kłopotliwych zadań na 2 i 4 graczy (są 2 zadania na 2 graczy i 1 na 4 graczy). W każdym przypadku zaliczenie idzie tylko na hosta co jest oczywiście beznadziejną zasadą. Pikanterii sprawie dodaje fakt, że gra jest fatalnie zoptymalizowana w kooperacji. Zapewniam, że wielokrotnie będziecie resetować aplikację, aby dokulać wszystko do końca. W ogóle ten co-op jest moim zdaniem wciśnięty na siłę i słabo przemyślany.
Nie ma się jednak czego bać. Zaliczenie kooperacji i zadań wymagających pomocnika to kwestia ustawek i walki z optymalizacją gry. Trudne to to specjalnie nie jest. Dodam jeszcze, że da się to wszystko zaliczyć w lokalnej kooperacji. Jeżeli zatem masz 2 pady i domownika lubiącego poszpilać w platformówki to zabawa w duecie powinna być miodna.

W drodze do platyny musisz odwiedzić You Tube aby zaliczyć szereg durnych dzbanków „za nic”. Wybierasz coś konkretnego z menu i dostajesz za to trofka. W ogóle gra jest mocno nastawiona na kreator tworzenia co widać również w trofeach. Jestem jednak przekonany, że zdecydowana większość graczy nie jest tym w ogóle zainteresowana. Zdaje się, że filozofią tej serii od pierwowzoru było motto „Twórz i dziel się”, ale na cholerę wszystkich na siłę ciągać po tym kreatorze? Ambitni ludzie ze zdolnościami tworzenia sami się tym zainteresują. Zwykły gracz chce po prostu sobie pograć w sympatyczną platformówkę. Osobiście kupiłem sobie LBP3 w takim właśnie celu i zaliczyłem grę na wersji pudełkowej. To zbieg okoliczności, ze gra była przed momentem dostępna w PS+.

Kiedy przebiłem się przez ustawki i durne trofki „za nic” mogłem się w końcu skupić na czymś co daje w tej grze satysfakcję. A tym czymś jest kampania singlowa grana solo.
Zaliczenie trofa „Pierwszy zawadiaka” to moim zdaniem najfajniejsza sprawa w drodze do platyny. Miałem przed sobą jasny cel – zaliczyć wszystkie plansze bez zgonu. To jest jakieś tam małe wyzwanie. Trzeba dokładnie poznać planszę czasami przechodząc ją po kilka razy. Ja lubię takie granie na skupieniu, czasami ostrożne, z planowaniem kolejnych ruchów. Po prostu po zaliczeniu poziomu mam satysfakcję, że zaliczyłem coś porządnie, a nie ze stertą zgonów po drodze. W LBP3 to nie jest problem dla kogoś kto zna grę. Przez brak czasu coraz bardziej idę w kierunku casualowego grania i nie uważam się za pro gracza. Z zaliczeniem leveli bez zgonu nie miałem jednak większego problemu. Pewnie, że czasami próbowałem po kilka, kilkanaście razy zanim się udało, ale dla mnie to nie było irytujące. W singlu gra jest dosyć uczciwa – zgon możesz zawdzięczać zazwyczaj sobie i brakowi skilla.

Jeżeli ktoś zdobył setkę w Crash Bandicoot 1 to wie, że w tym klasyku również trzeba było przejść wszystkie plansze na jednym życiu. Poziom wyzwania w LBP3 nie ma nawet startu do tego z czym musi się zmierzyć gracz we wspomnianym Crashu. LBP3 to łatwa platformówka i tyle.

Ocena gry: kampania grana solo 8/10. Wszystko inne to był dla mnie raczej przykry obowiązek łowcy;
Trudność platyny: 6/10. Dałbym 4/10, ale wokół tej gry trzeba „chodzić”, ustawiać się, zawracać tyłek innym graczom, zamieniać się na hostach w kooperacji… Czyli robić wszystko to, co singlistów wk….a najbardziej.