-
#18 Romero byłby dumny... tak jak z każdego :/
Po wielu latach, setkach dni, tysiącach godzin, milionach minut, w końcu wpadła platynka w Dead Nation. Jest to jedna z platyn, z których jestem dumny. Gra gdy pojawiła się w plusie niedawno po zakupie przeze mnie konsoli, już pierwszego dnia mnie wciągnęła. Bieganie i strzelanie, w końcu czego chcieć więcej. I czy warto było słuchać jęków zombie...? Tak, jeszcze jak.
Zaczęło się od jęków nad tym, czemu muszę grać na drugim poziomie trudności z kolei, a potem wszystko jakoś poszło. Pierwsze przejście gry, potem pojedyncze misje rozegrane w coopie, następnie wiele prób fal na zmianę pada z kolegą co śmierć. Gra potem przeżyła wiele uruchomień na chwilę, wiele marzeń o podziwie przez Romero, aż nagle usłyszałem wołanie o pomoc. Głośne jak pralka ze strychu. I wtedy już wiedziałem, że marzenia się spełnią marzenia o podziwie. Nagle po mojej kilkuletniej hibernacji obudził mnie Ice i powiedział wyłącz League of LoLo i gramy w Dead Nation. Tak zrobiłem, rozegraliśmy sobie spokojnie coopa, bez żadnych większych speedrun'ów, jakoś to łatwo przeszło. Przy okazji zaliczyliśmy trofeum za emblematy Evogate, które są rozstawione tak, że bezproblemowo można je znaleźć. Próbowaliśmy niszczyć hordy zombie, ale za nic nie dotarliśmy do 10 fali. Po dniu, czy dwóch już zagłodzony Ice napisał "wiem jak to zrobić". Trochę zeszły nam próby ubicia "Nie poddam się." ale nie poddaliśmy się i po kilku (2-3) dniach dobiliśmy mi żądane trofeum. Sposób na fale opisany dwa posty wyżej przez Ice'a. Najbardziej zapamiętam z tej gry właśnie epickie zdobycie tego trofeum, gdzie Ice już w ostatniej rundzie umarł i zaczął się drzeć "biegnij do drzwi". W tym momencie zaszarżowały na mnie na siekacze, którym zabrakło piksela, by mnie posiekać i wtedy brama zamknęła się przed ich nosami. Radość i emocje jakie gościły we mnie w tamtym momencie... były bezcenne, dla takich momentów gra się w gry. Po takiej dawce epickości gra poszła w odłamki mojego dysku, następnie w odłamki mojej pamięci, aż w końcu po wielu miesiącach odpaliłem grę. Przeszedłem na poziomie ponurym z lekkimi problemami. Następnie pomogłem Zerathelowi, co pomogło mi w zapamiętaniu konkretnych etapów. Zapamiętanie ich to już klucz to przejścia gry na Mrocznym, który wcale nie jest taki trudny. Powiedziałbym nawet, że doświadczenie jakie zebraliśmy w drodze do odblokowania tego poziomu trudności, ułatwia nam przebrnięcie przez niego. Moja taktyka przez pierwsze 5-6 poziomów to powolne wybijanie superstrzałem (z karabinu) nieumarłych i zbieranie pieniędzy. Dopóki nie zbierzemy pieniędzy na bazookę nie ma co się spieszyć, poulepszać jeszcze trochę granaty, miny i już końcówka jest prosta. Końcowa walka w etapie "Autostrada do piekła" (brzmi znajomo... :/) sprawiła mi większy trud na poprzednim poziomie trudności, a tak to tutaj już za drugim podejściem przeszedłem etap i zdobyłem trofeum "Buszujący w mroku". Na koniec przejście jednego etapu na poziomie nieumarłym, to już czysta formalność. I zdobyłem platynkę .
Podsumowując trofea za kampanie w Dead Nation nie wymagają dużo, wymagają tylko cierpliwości. Powolne ich przechodzenie nagradza, do poziomu w zajezdni tam już nie ma się co patyczkować, choć nadal trzeba zachować zimną krew. Coop to też formalność możemy postawić sobie wyzwanie ze znajomym, jeśli mamy taką potrzebę, ale jeśli nie, przechodzimy grę na speedrun'ie nawet w 1,5h godziny. Problem zaczyna się dopiero na falach. Na wszystko jest sposób i jeśli przepatrzymy największe zakamarki internetu, znajdziemy sposób i na przejściach zaliczymy ten tryb.
Ocena gry: 9/10 (gra robi to co ma robić, daje wyzwanie. Choć zdarza jej się czasem chrupnąć i położyć zwłoki w powietrzu.)
Ocena platyny: 6/10
Ostatnio edytowane przez Mysterek ; 20-04-2017 o 21:17
-
Post Thanks / Like - 7 Thanks, 0 Likes, 0 Dislikes
Zakładki