Dźwięcząca platyna #127 #128 #129 i być może #130 (o ile znajomy pożyczy mi wersje USA).

Gra umęczyła mnie niemiłosiernie. W połączeniu z upałem sprawiła, że przez ładne parę godzin gdy męczyłem tryby śmierci z mych ust wydobywały sie wyłącznie obelgi, przekleństwa i inne złorzeczenia. Ja rozumiem - trudność. Sęk w tym, że w SS całość tych trybów polega wyłącznie na szczęściu i minimalnej kruszynce skilla. A dodając do tego zepsute sterowanie jest to istna mordęga. Niestety niejednokrotnie kulka łajna którą niczym żuk gnojak turlamy skacze gdzieś w cholerę daleko, tylko po to by za drugim razem przy tym samym wychyleniu gałki ledwo drgnąć. Często też gra błędnie interpretowała kierunek skoku. Ja w prawo, a kulka prosto w górę. A w trybie śmierci najmniejszy błąd to porażka. Całe szczęście nie są te tryby długie. Najgorszym dla mnie był Event Horizon #2. Powtarzałem to niezliczoną ilość razy. Straciłem przy tym ponad 4h życia, które mógłbym przeznaczyć na cokolwiek innego. Gdyby nie ta marchewka na kiju w postaci 3 lub więcej platyn już dawno wywaliłbym to z dysku marząc o bombardowaniu siedziby twórców. Dlatego trudność daję 9/10. Jak dla mnie to największe wyzwanie pod względem wytrzymałości psychicznej jakie zaoferowała mi gra. I nie: nie traktuję tego jako plus.

Co do reszty trybów. Jesli chodzi o trudność to banał z pomocą poradnika. Szkoła beatu pod względem gameplay'u jednak jest dla mnie niezrozumiała. Choćbym siedział tydzień przy konsoli raczej nie zdołałbym poukładać tych nutek jak należy. Ten tryb wydaje mi się z założenia źle zaprojektowany. Bo sam pomysł naprawdę fajny, aby układać jakieś melodie. Co zaś do trybu głównego - jest to jedyny pozytywny aspekt gry. Choć i tu są te same problemy ze sterowaniem, tylko mniej wnerwiają. Jeśli miałbym ocenić grę to dałbym 3,5-4/10. Nie więcej. Typowy średniak z zepsutym sterowaniem.