Cytat Zamieszczone przez Dzej003 Zobacz posta
(...) bo grało mi się bardzo przyjemnie tak samo jak w multi w 2 i 3 (...)
Czytałem recenzję multipleyera w Shadow Fall i padło tam porównanie do podobno kultowego multika w KZ 2. Mając takie doświadczenie na starcie rozumiałeś zasady rządzące rozgrywką. Ja jak zaczynałem multi SF, to czułem się jakbym wlazł do piekła z myślą "co tu się k... dzieje!?" Atakowano mnie ze wszystkich stron, a często nie miałem pojęcia skąd nadchodzi ostrzał i co mnie zabija. Skill w Shadow Fall jest bardzo ważny, ale równie ważne jest nagminne korzystanie z umiejętności. Najlepiej zrozumiałem to podczas farmienia umiejętności uzdrawiania kolegów z drużyny. Nie jest to umiejętność ofensywna, ale podniesienie kolegi jest tak samo cenne wg skali punktowej jak zaliczenie killa (dostajemy za to 100 pkt.). Efekt był taki, że miałem na koncie 0-3 zabić, a w tabeli punktowej byłem w czubie bo zaliczałem uzdrowienia na potęgę. To samo dotyczy ofensywy. Bardzo długo biegałem po planszach starając się po prostu trafiać z karabinu, a przecież różnego rodzaju drony latające i wieżyczka są efektywne w atakowaniu wroga i trzeba tego używać, aby kręcić przyzwoite wyniki. Nowy gracz nie do końca to rozumie i nawet nie wie, że jest taka możliwość za sprawą skopanego menu - do każdej umiejętności trzeba się dokopać w menu i skonfigurować klasę żołnierza pod tę umiejętność. To wszystko powinno być w menu podręcznym jak w serii Ratchet & Clank. Gra powinna sugerować korzystanie z dostępnych opcji. Ja jako trophyhunter z poradników poznałem te opcje, ale przeciętny gracz nie studiuje poradników i jak wpada na sesyjkę, to po prostu używa tego co ma ustawione domyślnie.

Także ten multik jest teoretycznie bardzo dobrze przemyślany i gracz ma spore pole do popisu w kwestii wybierania taktyki. Coś jednak nie zagrało i graczom generalnie zależy na zwykłych killach, co wprowadza straszny chaos. W The Last of Us (multi) albo The Division dosyć szybko złapałem bakcyla współpracy drużynowej. W Shadow Fall nawet po kilkudziesięciu godzinach miałem wrażenie, że każdy gra na siebie i że to bezwzględna rąbanka.