Ciężkie jest życie developera – ile to się musi nakombinować, ile nagłówkować przy wypuszczaniu kontynuacji swoich hitów aby społeczność Graczy i prasa branżowa nie posądziła go o odcinanie kuponów od swoich poprzednich produkcji i wypuszczanie na rynek siódmych wód po kisielu. Zaraz pojawią się opinie, że grafika została jedynie lekko poprawiona, muzyka jakaś taka dziwna – w sumie niezła ale czy lepsza od tej z poprzedniej odsłony? Chyba nie. Do tego gameplay utrzymany na poziomie, do którego twórcy nas przyzwyczaili... I w sumie byłoby wszystko ok gdyby nie to, że mamy jednak do czynienia właśnie z tym cholernym sequelem! No chyba że mówimy o Namco Bandai i ich Tekkenie – wtedy przepraszam, nie było tematu!


Tekken to jak wszyscy wiemy gra – instytucja. To właśnie pierwszy Tekken razem z konkurencją w postaci Virtua Fighter dał podwaliny pod to co dziś nazywamy rozbudowanym trójwymiarowym mordobiciem. Jednak nie była to pierwsza PSXowa bijatyka w trzech wymiarach, ten zaszczyt przypadł Battle Arena Toshinden ( tak naprawdę pierwszym tytułem przedstawiającym trójwymiarowe walczące ze sobą postaci był 4D Boxing ale tą grę podciągnąć można raczej pod sportówkę niż mordoklepkę ) lecz to właśnie od Tekkena zaczął się szał! Zdominował on wszelakie zjazdy, konwenty, turnieje czy pokazy branżowe jak choćby Gambleriadę w 1998 r. Każdy kto żyw ustawiał się w długich kolejkach by choć na chwilę móc potrzymać pada i zebrać oklep od prowadzącego pokaz. Takie to były czasy gdy by móc posparować z fanami bijatyk z całej Polski niezbędne było wyjście z domu hehe. Ale wracając do meritum...


Namco Bandai wraz z najnowszą, prawilną odsłoną turnieju o tytuł Żelaznej Pięści ( odpuśćmy na chwilę wynalazki typu Tekken Revolution ) po raz drugi podejmuje się umiejscowienia swojej produkcji w świecie pojedynków drużynowych. Pierwszy Tekken Tag Tournament okazał się jedynie remakiem Tk3 z dodaną opcją walk w parach, czy druga część oferuje coś więcej? Zaczynamy więc od trybów gry – wzorem szóstej odsłony podzielone są one na te wykorzystujące sieć jak i na te offline'owe. Po wyborze opcji sieciowych uzyskamy dostęp do pojedynków rankingowych, które pozwolą nam zdobywać coraz wyższe poziomy wtajemniczenia wraz z kolejnymi wygranymi walkami. Będziemy mieli także dostęp do meczy towarzyskich, szybkich pojedynków a także tak zwanej areny, na której rozgrywane są okazyjnie wszelakie wirtualne turnieje inicjowane przez twórców. Jeśli chodzi o jakość połączenia to nie jest źle – o lata świetlne wyprzedza to co mieliśmy okazję doświadczyć w Tk6 ale za to do Tk R chyba jednak nieco brakuje. Jeżeli nie mamy chwilowo ochoty na zabawy w sieci pozostaje nam stary dobry, przaśny tryb offline a co za tym idzie takie opcje jak Arcade, Versus, Survival, Time Attack czy Practice. Nowością jest za to tryb Fight Lab, który z każdego nowicjusza uczyni tekkenowego zabijakę żądnego krwi i ofiar. To właśnie tu zapoznajemy się ze sterowaniem postacią, wykonamy pierwsze kombosy, juggle czy nauczymy się podstaw tagowania. Naszym protagonistą stanie się robocik o wdzięcznej nazwie Combot, którego przyjdzie nam prowadzić. Wraz z postępami w nauce zdobywać będziemy punkty, za które pozyskamy ze specjalnego sklepiku nowe ciosy i kombinacje, w które będziemy mogli wyposażyć naszą maszynkę. Jest to na pewno ciekawie zrobiony tryb i pewna nowość w serii, ale przecież nie samym treningiem zapalony fan serii żyje, prawda? Aha, czy wspomniałem o możliwości oglądania do znudzenia końcowych animacji dla każdego z fighterów w trybie Galerii? Nie? Wiec wspominam


System jako taki nie zmienił się ani trochę – i całe szczęście. Nadal mamy cztery przyciski geometryczne, które odpowiadają za ciosy czterema kończynami naszego wojownika. Jeśli dorzucimy do tego ich przeróżne kombinacje i dodamy ruchy d-padem to przy zachowaniu odpowiedniego timingu uzyskamy wszelakie ciosy specjalne, kombosy, juggle, rzuty i wiele innych odmian dręczenia przeciwnika. Sam Tag System doczekał się kosmetycznych poprawek i lekkich innowacji względem odsłony z PS2 ale o rewolucji w żaden sposób nie może być mowy. Zachowano także bound system umożliwiający nieco sztuczne według mnie przedłużenie żonglowania oponentem a także rage meter, odpalany gdy naszej postaci energia zjedzie do odpowiednio niskiego poziomu. Jeśli dorzucimy do tego tytułową możliwość walk w parach to naszym oczom ukaże się cholernie rozbudowane mordobicie, na którego opanowanie może zabraknąć życia! I w żadnym wypadku nie przesadzam bo liczba postaci, którymi przyjdzie nam sterować jest ogromna! Niemal 60 pełnoprawnych kombatantów, którzy chętnie użyczą nam swoich kończyn do rozprawienia się z przeciwnikiem. Znalazło się tu kilka rodzynów – dr Boskonovitch, Sebastian, Miharu czy dublujące sie postaci typu Kuma/Panda, Alex/Roger... ale wyłączając tego typu udziwnienia w nasze łapy została oddana sama śmietanka, wszystkie postaci jakie pojawiły się w całej serii Tekken ( niektórym może jedynie brakować Gona, na którego NB już dawno straciło licencję ). Jeśli teraz przemnożymy liczbę postaci przez liczbę ciosów i wynik podniesiemy do kwadratu ( wszelkie możliwe kombinacje ruchów ) to otrzymana liczba naprawdę może przyprawić o zawrót głowy. Jeśli ktokolwiek spytałby mnie jaki tytuł zabrałbym ze sobą na bezludną wyspę bez wahania wskazałbym właśnie na TTT2 i nie miałoby znaczenia że na bezludnych wyspach z zasady nie uświadczymy energii elektrycznej...


Wykonanie tegoż tytułu to chyba maksimum tego, co mogła wypluć z siebie poczciwa czarnula. Postaci są duże, wyraźne, świetnie animowane a mówimy tu o naprawdę sporej ich liczbie. Oczywiście zdarzy się, że jakaś ręka jednej postaci cudownie przeniknie przez czoło drugiej ale to tylko detale, na które na dłuższą metę nie zwraca się uwagi. Areny za to są bardzo fajnie wykonane – nie mamy już dłużej do czynienia z kwadratowymi plackami ( chociaż i takie miejscówki też się zdarzają ) - teraz lokacje, na których toczą się starcia to nierzadko wielopoziomowe, rozbudowane monstra. Nie jest to może poziom Dead or Alive 5 ale w porównaniu do poprzednich odsłon poczyniono znaczący krok w przód i to nie podlega wątpliwości. Dla tekkenowych ortodoksów przewidziano również staroszkolne niekończące się place, po których będziemy mogli dowolnie hasać bez obaw że wbijemy się na jakąkolwiek ścianę. Sam ich design jest typowy dla poprzednich odsłon i choć w moim prywatnym rankingu nic nie może równać się z arenami z Tk5 to oględnie rzecz ujmując panowie z NB odwalili tu kawał solidnej roboty! Co do muzyki – utworki są dokładnie tym czego mogliśmy się spodziewać. Ostre elektroniczne brzmienia zagrzewające do walki czy też spokojniejsze, a momentami i zabawne melodie według mnie trzymają klasę i wpadają w ucho o wiele bardziej niż analogiczne aranżacje z poprzedniego Taga. Tu po raz kolejny odnotować możemy progres i choć akurat udźwiękowienie to rzecz gustu tak moim zdaniem trzyma ono wysoki poziom i jest zwyczajnie lepsze niż w poprzedniku. Jeśli chodzi o odgłosy – tu za wiele się nie zmieniło, cały czas mamy do czynienia z jękami, stękami i okrzykami wydobywającymi się z obijanych mord, świetnych odgłosów łamanych kości czy soczystych strzałów w pysk. Miłym dodatkiem jest voice acting dopasowany do kraju pochodzenia postaci, do którego doklejono napisy w języku angielskim – mała rzecz a cieszy.


Nie ma sensu silić się na jakieś górnolotne frazesy – Tekken Tag Tournament 2 od Namco Bandai jest najbardziej rozbudowanym Tekkenem w historii i co za tym idzie najbardziej rozbudowaną bijatyką na rynku. To gra, której charakter kształtowany był przez niemal dwadzieścia lat trwania serii. Obecna odsłona jest szczytem tego co przez ten okres byliśmy w stanie uświadczyć. Przez trzy generacje trwania konsol Sony nie pojawiła się ani jedna bijatyka, która mogłaby zagrozić panowaniu Wielkiego T. Z różnym skutkiem szturm na pierwszą pozycję przypuszczał zarówno Soul Calibur jak i ostatnio właśnie DoA ( Virtua Fightera pomińmy bo to w tym momencie nie ten rozmiar kapelusza ) ale NB wypuszczając najnowszego Tag Tournamenta chyba na zawsze wybiła z głów fanom tych zasłużonych przecież konkurencyjnych serii, że jakikolwiek inny tytuł jest w stanie zdetronizować obecnego lidera. Nie wiem ile jeszcze wody w Wiśle upłynie zanim TTT2 odda panowanie ale wiem kto będzie jego następcą. Oczywiście Tk7, nie może być inaczej!


Plusy: wykonanie, system walki, liczba postaci, rozbudowanie, grywalność

Minusy: kiepska fabuła, brak możliwości jazdy czołgiem


Grafika: 9/10
Muzyka: 9/10
Grywalność: 10/10

Ocena: 9+/10