Dźwięcząca platyna #155

Jeśli chodzi o fantastykę zawsze lubiłem orków. Są powszechnie znani, głównie jako oponenci których trzeba powybijać. Tutaj jednak miało być na odwrót. Stąd też zamysł gry, w której przyjdzie nam działać po drugiej stronie konfliktu bardzo mi się podobał. Niestety jednak szybko się okazało, że poza fajnym pomysłem gra nie oferuje wiele. Szkoda, że grafika brzydka, a projekt poziomów też raczej nędzny. Przynajmniej nasze główne postaci w miarę mogą się podobać. Goblin Styx nawet dostał swoją drugą grę. Fabularnie jednak jest nudno. Na tyle, że człowiek po protu nieraz nie ma siły aby nie skipować dialogów. Jak wspomniał też Wredny na minus działa też zbyt współczesny język. Mogę potwierdzić. Dodatkowo rujnuje to ten i tak niestety nie najlepszy klimat. A co do gameplay'u. Tu też nie jest dobrze. Z jednej strony fajnie, że do każdej potyczki trzeba podchodzić taktycznie. Ale osobiście nie lubię takiego pół-turowego systemu walki. Tym bardziej, że tu działa dyskusyjne. Gdyby wprowadzono turowy system walki. No to by było coś, bo niestety rzadko się to zdarza. A tak... Cóż. Mogło być tak fajnie...

Trudność oceniam 7/10. Największym wyzwaniem jest ukończenie gry na najwyższym poziomie trudności. Powiem, że kilka fragmentów mnie poddenerwowało. Szczególnie ostatnia walka z bossem. Bez rozsądnego dysponowania umiejętnościami i dostosowania taktyki szybko można zginąć. Dobrze jednak, że Styx potrafi szybko biegać na tych krótkich nóżkach. Wybawiło mnie to z niejednej trudnej potyczki. Warto też wspomnieć, że gra ma 36 (!) trofeów możliwych do pominięcia. A jako, że nie prezentuje sobą nic nadzwyczajnego proponuję od razu grać z poradnikiem. Ale gry ogólnie nie polecam. Zawiodłem się niestety.