To było moje pierwsze spotkanie z serią MGS, dlatego nie bardzo wiedziałam, czego się spodziewać. O samej grze się nie wypowiem, bo fanów na forum sporo i rozumiem, że dla nich może być kultowa. Ja nie podzieliłam grona wyznawców, chociaż muszę przyznać, że nie grało mi się źle. Może kiedyś spróbuję nawet powrócić do tytułu na dużym ekranie. Do platyny podchodziłam 2 razy, gdyż grając bez poradnika udało mi się przegapić za pierwszym razem 2 puchary. W ankiecie przeznaczonej dla stacjonarnych konsol Panowie zagłosowali, że calak jest łatwy do wyjęcia. Szczerze, to ze względu na ilość dzbanków do przegapienia oraz dziwaczne zbieractwo, mnie wyszło że gra zasłużyła na 4. Jeśli komuś nie przeszkadza granie z poradnikiem od początku do końca, to może i mniej, ale co to za zabawa?
Nigdy nie spotkałam się z takim rodzajem zbieractwa. Zwłaszcza zwierzątka dały mi się we znaki. Na ekranie Vity miewały czasem 1 mm, co doprowadzało mnie do załamania nerwowego haha. Na początku w ogóle ich nie zauważałam, później gdy już wiedziałam, czego się spodziewać, było trochę lepiej. Nie wiem, jak wygląda to na stacjonarnej konsoli, na Vicie niestety marnie. Podobnie sprawa ma się z kerotanami - strzelanie do żabek ze snajperki, pędząc na motocyklu jest co najmniej głupie. Nie wiem, kto to wymyślił i po co? Tam gdzie się dało waliłam więc z RPG i po sprawie

Ach... Już wiem dlaczego dałam 4. Bossowie, jak przystało na grę starej daty są wymagający. Z największą "przyjemnością" wspominam Feara. Przy pierwszym podejściu (grałam na normalu) pokonałam go w legalny sposób i bardzo mnie to wyczerpało Za drugim razem użyłam sposobu z fake death pill i granatem ogłuszającym, bo nie miałam ochoty nawet na very easy powtarzać z nim zabawy.