Ufff - to westchnienie ulgi najlepiej podsumowuje mój obecny stan ducha, świeżo po wbitej platynce. Początkowo nie byłem wcale nastawiony na calaka - mój plan zakładał wbicie trofeów singlowych i odłożenie gry na wirtualną półkę (innymi słowy - wykasowanie z karty), skąd przyszła. Jednakże, kilka czynników sprawiło, że postanowiłem poświęcić swój czas na uważane przez wiele osób za hardkor w czystej postaci mordobicie spod znaku smoka. Ale po kolei - skupię się na kilku kluczowych kwestiach w drodze do calaka.

1. Story Mode - dobry, choć nie porywający tryb, mimo to w mordoklepkach jak dotąd lepszego nie uświadczyłem. Jest kilka walk, które ciężko wygrać za pierwszym razem (Shao Kahn), jednak nic naprawdę ciężkiego. Trudność - 2/10.

2. Wieże wyzwań - momentami jest ciężko, ale tragedii w żadnym razie nie ma. Jeśli gdzieś się zaciąłem, to tylko na krótką chwilę (2-3 wyzwania potrzymały mnie na ok. pół godziny). Co istotne - jeśli nie idzie w wyzwaniach związanych z walką, gra po serii niepowodzeń pomaga czyniąc je łatwiejszymi do zaliczenia. Przydaje się to szczególnie podczas ostatnich challengów. Bonusowa wieża, mimo że niższa, jest minimalnie trudniejsza - u mnie na najwyższych piętrach mięsne wiązanki latały jak skowronki. Trudność - 6/10.

3. Trofea związane z arcade + ukryte postaci. Trofeum polegające na przejściu drabinki bez kontynuacji może wydać się problematyczne, ale używając taga Sheeva + Scorpion nie miałem z nim najmniejszego problemu (po szczegóły odsyłam do stosownego wątku na forum). Warto też wspomnieć o hidden fighters - z jedną postacią możemy mieć problem, mianowicie chodzi o trofeum You found me!. Jest na to jednak pewien prosty sposób (u mnie sprawdził się za pierwszym razem): bierzemy Scorpiona i ustawiamy beginner, 2 rundy po 30 sekund. Dochodzimy bez straty rundy do Shang Tsunga i powtarzamy w kółko manewr: linka, czekamy kilka sekund (nie za długo, aby Shang nie doszedł do siebie), wykonujemy rzut (odrzuci Shanga), przyciągamy go linką i tak w kółko - jest spora szansa, że czas się skończy i o ile nie stracimy przy tym energii, to wszystko jest jak należy. Po dwóch rundach wynonujemy fatality i pucharek jest nasz. Trudność - 5/10.

4. Online - w tym miejscu byłem skłonny odpuścić, gdyż wygranie 10 walk bez pomocy znajomego graniczy z cudem. Serwery są fatalne i disconnecty są zjawiskiem powszechniejszym niż piasek na Saharze. Z drugiej strony, nawet gdybym posiadł skilla pozwalającego na długie ciągi zwycięstw, trzeba wiedzieć, że ucieczka przeciwnika przerywa łańcuch i trzeba zaczynać od nowa. W tym miejscu dziękuję Mapigowi, z którego pomocą zrobiłem X-Raye dla każdej postaci (poświęciliśmy na to około 30 godzin) i przy okazji wpadło trofeum za wygranie 100 walk online. Z pomocą saw4343434 udało mi się wbić pozostałe trofea online, z 10 wygranymi pod rząd na czele - dzięki! Podziękowania też idą dla adamlubin, który jako pierwszy zaoferował mi pomoc, ale niestety przeszkody techniczne okazały się nie do przeskoczenia. Trudność (z ustawką) - 3/10.

5. My kung fu is stronger - trofeum, które potrafi niejednej osobie odebrać ochotę na platynę. Jest dużo ciężej (choć to może złe słowo - skill może być zerowy, ważna jest stamina ) niż w przypadku wersji stacjonarnej, gdyż, po pierwsze - postaci z DLC są tutaj podstawowymi, dlatego wymasterować (o ile masterowaniem nazywami przede wszystkim zostawianie postaci w bezruchu) trzeba aż 32 zawodników, co daje 384 godziny, jakie należy przeznaczyć na sam czas gry, a do tego dochodzi jeszcze 4800 X-Rayów (150h solo lub 30h na ustawce - polecam robić ze znajomym ), 3200 fatality (około 50h, robiąc solo w wieży beginner, 1 runda, 30 sekund). Po drugie - nie możemy wspomagać się drugim kontrolerem jak w przypadku PS3 i jednym ciosem nie odbierzemy całej energii przeciwnikowi wpisując uprzednio kod (a w online jest to nieopłacalne ze względu na loadingi). Nie mylmy jednak długości z trudnością. Ze względu na fakt, że grind jest tutaj posunięty do ekstremum dodaję 1 punkcik. Trudność - 3/10.


Na koniec mała refleksja. Zerathel niedawno stwierdził, że każda platynka powinna być „rozwojowa”, z czym absolutnie się zgadzam. Dawno nie wbiłem tak bezmyślnego trofeum jak „My Kung Fu is Stronger”. Nie czuję, aby ta platynka uczyniła mnie w jakikolwiek sposób lepszym graczem. Wolałbym po tysiąckroć, aby pucharek ten polegał (wzorem MK vs DC Universe) na wykonywaniu najtrudniejszych kombosów dla kolejnych postaci. Wtedy śmiało mógłbym przyznać, że platynka wymaga naprawdę sporych umiejętności od grającego. A tak - może zrobić ją praktycznie każdy, kto zdecyduje się poświęcić na to swój czas. Ocena trudności platynki - 6/10.