Moje poczynania w Infinite skwitować można zdaniem: "Jakoś przebrnąłem". Pomimo ogromnej sympatii do całej rodziny Call od Duty w roku poprzednim bardziej zajmował mnie tytuł BF1 a od nowego CoDa zwyczajnie stroniłem. Pomimo możliwości zagrania w niego nawet nie miałem ochoty pobrać go na dysk. Niedawno "z braku laku" i nadążającej się okazji dałem się namówić i wypożyczyłem - choćby po to aby mieć porównanie do wg mnie dobrego BF1. Moje przeczucia mnie nie myliły. Z zasady od pewnego czasu kończę zaczętą grę ale w tym przypadku cały czas towarzyszyły mi myśli "jeszcze trzy, jeszcze dwie misje, jeszcze jedna i będzie koniec". Same pucharki nie są trudne wręcz przeciwnie, brak standardowych znajdziek na rzecz skanowania broni to ciekawa odskocznia, a pozostała większość i tak wpada z zaliczaniem kolejnych misji. Sama fabuła jak i forma gry nie potrafiła mnie zatrzymać na dłuższe godziny a raczej szybko męczyła. Zaczynając od przereklamowanego już kosmosu, przechodząc przez misje latające kończąc na bieganiu w przestworzach no bo gdybym chciał sobie polatać i strzelać to wymyślili już wcześniej air conflict a bieganie w kosmosie zostawmy serii Dead Space. W CoD powinno się strzelać przede wszystkim a i tego za dużo nie uświadczyłem. Poza banalną i nudną kampanią czeka nas jeszcze kolejny raz przygoda z zombie. Niestety w tej materii jestem mega laikiem, dopiero raczkuje w tej "dyscyplinie" dlatego skorzystałem z pomocy pewnego gracza (nicku nie podam, jest spoza forum - ale mu bardzo serdecznie dziękuję z tego miejsca!) i po szczegółowych oraz szczegółowo szczegółowych instrukcjach krok po kroku zrobiliśmy to w 2 dwóch meczach, no może ja w 25% ale pucharki wpadają każdemu kto w grze uczestniczy dlatego poza oceną mapy niewiele mogę poradzić czy opowiedzieć - zwyczajnie odetchnąłem, że mam to z głowy. A mapa jak już wspomniał przedmówca faktycznie całkiem przyjemna, duża i nawet jak na mnie do ogarnięcia w kilka rund.

Platyna to jakieś 7/10 przede wszystkim przez zombie
Gra to miernota i ode mnie 4/10